niedziela, 15 listopada 2015

Spectre - recenzja

Tytuł: Spectre
Tytuł oryginalny: Spectre
Gatunek: sensacyjny
Reżyseria: Sam Mendes
Czas trwania: 2 godziny 28 minut
Premiera w Polsce: 6 listopada 2015
Aktorzy: Daniel Craig, Christoph Waltz, Lea Seydoux, Ralph Fiennes, Ben Whishaw, Naomie Harris, Monica Bellucci


24. film o James'ie Bondzie, w tym czwarty z Danielem Craigiem w roli głównej. Każdy fan agenta 007 czekał na Spectre i to większość nawet od premiery Skyfall. Ja właśnie czekałam, czekałam i nie dostałam tego, czego oczekiwałam.
Zaraz po światowej premierze Spectre zaczęły się pojawiać pierwsze opinie, recenzje i większość z nich chwaliła ten film albo mówiła, że pod wieloma względami przewyższa on inne Bondy z Craigiem. Nie wiem, czym to było spowodowane. Może to takie pierwsze wrażenia? Zazwyczaj nasza opinia o filmie zmienia się już nawet kilka dni po seansie. Ja w sumie od początku uważałam, że Spectre jest średni i nie za bardzo się nie zmieniło, nawet po tygodniu.

Ostatni 

Wybrałam się na pokaz premierowy i miałam nadzieję, że napiszę recenzję od razu. Ale przez to, że listopad mija mi w strasznym tempie, coś nie wyszło. Dlatego pojawia się ona teraz, ponad tydzień po premierze. 
Zakończenie tej części Bonda raczej wyraźnie nam daje do zrozumienia, że Daniel Craig już nie wcieli się w tę postać. Szkoda, bo to właśnie on wykreował nową tożsamość 007. Teraz musimy tylko czekać na nowego aktora.

Strasznie dużo osób cieszyło się z pojawienia się w obsadzie Christopha Waltza. Prawdę mówiąc, spadł on trochę na dalszy plan (mimo, że był czarnym charakterem). To samo z Monicą Bellucci. Pojawia się może na 10 minut, nawet nie wiem, czy nie krócej. Nie ma sensu zatrudniać popularnych aktorów, żeby grali nieważne role. To zwykłe marnotrawstwo ich talentu. Co do Christopha Waltza - nie podoba mi się postać, którą gra. Uważam, że jest zwyczajnie nieciekawa, żeby nie powiedzieć, że nudna. O wiele bardziej polubiłam Silvę ze Skyfall. Tutaj Franz Oberhauser próbuje być połączeniem dowcipnego, niebezpiecznego Silvy i jednocześnie kogoś sprytnego i okrutnego. Próbuje zawrzeć w sobie cechy każdego z przeciwników Bonda, może nawet chce być ucieleśnieniem wszystkich koszmarów naszego agenta. Wychodzi taki przerysowany, sztuczny złoczyńca, wszystkiego ma w sobie za dużo i jest zbyt idealny i uśmiechnięty. Nie, ten charakter wypada źle.

A kto wypada najlepiej? Q (Ben Whishaw) i Madeleine Swann (Lea Seydoux). Q sam z siebie jest rewelacyjny. Trochę nie wie, co się dzieje, jest zabawny i za te cechy go uwielbiamy. Madeleine w jakiś sposób budzi moją sympatię. Ciekawa postać, która wcześniej się nie pojawiała, ale w pewien sposób istniała w świecie Bonda. Oczywiście Daniel Craig jako Bond także wypada świetnie, ale trochę mi się już przejadł. Zobaczyłabym go chętnie raz jeszcze jako tajnego agenta, ale nie takiego jak w Spectre. Coś utracił po Skyfall. Może stał się bardziej sentymentalny, czuły? W Casino Royal jego wątek miłosny z Vesper był idealny, ale tutaj nie udało się twórcom rozwinąć romansu z Madeleine (mimo, że jest to najdłuższy film o James'ie Bondzie!). I wreszcie - brakuje mi Judi Dench jako M. Uwielbiam Ralpha Fiennesa, ale jak ktoś mówi w Bondzie o M, pierwszym skojarzeniem jest Judi Dench.

Każdy element fabuły Spectre jest niedokładny, a żaden nie jest idealny. Twórcy chcieli pokazać tu element zaskoczenia, ale marnie to wyszło. Poza tym, co to za Bond, w którym prawie nie ma akcji? Pojawia się ona, ale nie tak często jak powinna. Tego mi najbardziej brakuje, bo film wydaje się przez to nudniejszy.
Moja ocena to 7/10. Normalnie wystawiłabym 6 (lub 5), ale jest siódemka ze względu na szacunek dla agenta 007.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS.