środa, 4 listopada 2015

Czerwone jak krew - recenzja

Tytuł: Czerwone jak krew
Tytuł oryginalny: Punainen kuri veri
Cykl: Lumikki Andersson
Autor: Salla Simukka
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: YA!
Gatunek: kryminał, literatura młodzieżowa

Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać.

To pierwsza część trylogii o przygodach Lumikki Andersson - siedemnastoletniej uczennicy liceum w Tampere. Dziewczyna kieruje się w życiu jedną zasadą - nie mieszać się do spraw, które jej nie dotyczą. I w miarę udaje jej się tego przestrzegać. Jednak wplątuje się w dużą aferę przez jeden zbieg okoliczności. Wystarczyło, że znalazła się w złym miejscu o niewłaściwym czasie i już mnóstwo problemów na nią spadło.
Miała jeszcze szansę, by się wycofać i odpuścić. Jeszcze była taka możliwość. Na własne życzenie zajęła się problemami innych ludzi. Współczucie trochę ją pogrążyło, bo zrobiło jej się szkoda koleżanki i postanowiła coś dla niej zrobić. A jak już pomogła jej raz, to ona chciała więcej i więcej.

Autorka próbowała sprawić, by w książce panowała tajemnicza atmosfera. Według mnie, średnio to wyszło, bo jest tu za dużo niedomówień. Mam nadzieję, że to wyjaśni się w kolejnych częściach. Obawiam się jednak, że tak się nie stanie.

Tę książkę czyta się po prostu dziwnie. Inaczej tego nie umiem opisać. Zdaję sobie sprawę, że siedemnastoletnia dziewczyna może być bardzo mądrą, rozsądna i mieć duże doświadczenie życiowe, ale u Lumikki to jest jakoś nienaturalne, sztuczne. Salla Simukka przedstawia tę bohaterkę jako niesamowicie pomysłową, przebiegłą, chytrą, a mnie się to wydaje aż nieludzkie. Bo pomysły Lumikki są średnie, a inni bohaterowie reagują, jakby były nie wiadomo jak świetne. Poza tym wszystko jej się udaje, a to (przy jej niezbyt dobrych pomysłach) jest nieprawdopodobne. Dziwna, dziwna postać. Nie polubiłam jej.

Nic w tej książce nie zaskakuje, wszystko jest proste. W kryminałach lub książkach w stylu kryminałów powinien być element zaskoczenia. Widzę, w którym momencie autorka próbowała go wprowadzić, ale wypada on blado w porównaniu z innymi powieściami. Ja piszę trochę podobnie do Salli Simukki. Też lubię się skupiać na opisach, nie umiem naturalnie wprowadzać długich dialogów i też ukrywam jakąś tajemnicę. Ale taki styl (Salli Simukki, nie mój) wypada ciekawie tylko w krótszych formach. W przypadku książki, czytelnik po prostu się męczy.

Najbardziej podobały mi się opisy przyrody, bo są rewelacyjne i dokładne. Jednak największym ich atutem jest to, że mają w sobie pewną magię, którą autorce udało się do nich wprowadzić. Zawsze czytam książki, które kupiłam, więc niedługo zabiorę się za Białe jak śnieg, ale najpierw muszę skupić się na ważniejszych sprawach i powieściach. Ale nie martwcie się, przeczytam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS.