piątek, 22 maja 2015

Następczyni

Tytuł: Następczyni
Autorka: Kiera Cass
Ilość stron: 358
Wydawnictwo: Jaguar
Gatunek: literatura młodzieżowa
Cykl: Selekcja, tom 4.



Następczyni, czyli totalna świeżynka w mojej biblioteczce. Kupiona ponad miesiąc przed premierą, przyszła także wcześniej. Oczywiście porzuciłam czytaną książkę i zabrałam się za czwartą część Selekcji.

Odpowiednia atmosfera

Książki, które wyszły spod pióra Kiery Cass pozwalają mi się oderwać od świata. Mają taką magiczną atmosferę. Możliwe, że autorka zupełnie inaczej wyobraża sobie świat Illéi, ale dla mnie to taki raj w bardzo ciepłym kraju. Marmurowy pałac, codziennie piękna pogoda, bajeczny ogród, drogie meble, mnóstwo szykownych sukienek i garniturów, krzątająca się służba, zapierające dech w piersiach ozdoby - to tylko przykłady wzięte z mojej głowy. Innymi słowy - wszystko w pałacu jest idealne.

Wiem, że nie ma na blogu recenzji Selekcji, pewnie się nie pojawi (przynajmniej jej nie planuję). Są to jednak dla mnie ważne książki, bo była to właściwie czwarta seria, którą czytałam (zapoczątkowała ona u mnie regularne czytanie). Ciężko mi stwierdzić, która część najbardziej mi się podobała. Ale dlaczego?
Otóż nie mamy w nich wartkiej akcji i najwięcej pojawia się przemyśleń głównych bohaterek. W przypadku Ameriki to ciągłe wahanie się pomiędzy Maxonem, a Aspenem. Z kolei Eadlyn Schreave (nie wiem dlaczego, ale to najładniejsze imię, jakie widziałam w książce) narzeka jak to ona nie chce wychodzić za mąż. W sumie to sama Następczyni jest spoilerem, a jak przeczyta się opis, to już się to na pewno wie. Jej nazwa wskazuje na to, że Amerika jednak wybrała Maxona i została królową.

O czym jest książka?

Czytając, przenosimy się do innej Illéi niż w Rywalkach. Po zmianach wprowadzonych przez nowego króla nie ma już zamieszek, a nowy przepis wskazuje na to, że jako następnym władcą zostanie kobieta. Eadlyn cieszy się z tego powodu. Jednak pragnie ona tylko władzy, nie miłości czy szczęścia. Uważa, że miłość jest szkodliwa i wystarczy, że kocha swoich trzech braci i rodziców. Dlatego nie cieszy się, gdy uświadamia sobie, że musi pomóc rodzicom, organizując własne Eliminacje. Mają one odwrócić uwagę poddanych buntujących się przeciwko nowej królowej. Jednak sama Eadlyn nie chce znaleźć męża. Zamierza po kilku miesiącach odesłać ostatniego kandydata do domu. Nawet planuje jak wszystko rozegrać. Po pierwszej eliminacji publiczność zaczyna uważać, że jest bezduszna i trzyma się na dystans od tych chłopców. Wtedy księżniczka zaczyna się umawiać na więcej randek, ale wciąż nie chce się przywiązywać do żadnego kandydata na księcia. Gdy eliminuje kolejne osoby, nieoczekiwanie zaczyna się zbliżać do reszty, szczególnie do chłopca z Norwegoszwecji. Wszystko wymyka się jej spod kontroli, bo uświadamia sobie, że na każdym chłopcu bardzo jej zależy.

Moje zdanie

Książka kończy się w takim momencie, że nic się nie wyjaśnia. Mam nadzieję, że Kiera napisze kolejną część, ale nawet jeśli nie to resztę sobie dopowiem :). Jeżeli chodzi o całą książkę to jest na pewno lepsza niż poprzednie części, ale wszystko dzieje się szybko i średnio lubię Eadlyn. Na początku jest za bardzo arogancka i to mi przeszkadza. Moją ulubioną postacią został zdecydowanie Erik. Wydaje się bardzo ciepły i troskliwy, nie bierze on jednak udziału w Eliminacjach. Do pałacu przyjechał tylko jako tłumacz kandydata imieniem Henri. Niektóre rzeczy były przewidywalne, na przykład to, że Kile stanie się przyjacielem Eadlyn, mimo iż wcześniej się nie lubili. Najprzyjemniejsze w czytaniu było obserwowanie zmian w pałacu wprowadzonych głównie przez Amerikę - inne traktowanie służby, nieco większa swoboda i bardziej przyjazna atmosfera. Wszystko to jednak ma pewną cenę: zdrowie króla i królowej. Eadlyn często wspomina jak jej tata się postarzał i jaki zmęczony się wydaje przez stres związany z rządami.

***

Przypadkiem zobaczyłam zdjęcie jednej aktorki i od razu uznałam, że ona idealnie nadawałaby się do roli księżniczki. Nawet nie wiem jak się nazywa, ale tutaj jest jej zdjęcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS.